wtorek, 24 czerwca 2014

Sydney. Bondi Beach - raj surferów




To, co wg mnie jest w Sydney najpiękniejsze to bliskość oceanu. Najlepiej można to poczuć na podmiejskich plażach. Ja wybrałam się na śniadanie do mekki surferów - plaży Bondi położonej na wschód od centrum Sydney. Nazwa pochodzi z języka Aborygenów i oznacza "hałas wywołany uderzeniem fali" - muszę przynać, że bardzo trafna. Wcześniej poczytałam trochę opinii, że fenomen tego miejsca jest nie do końca uzasadniony, więc nie szykowałam się na fajerwerki. Tymczasem Bondi zaoferowało mi wszystko to, czego szukałam w Sydney - pogadałam z lokalsami o dzisiejszych falach, zjadłam jajka sadzone i popiłam flat white… no i ten zapach oceanu unoszący się w powietrzu. Następnym razem wskakuję w piankę i ruszam na podbój fal!

W zimowy poniedziałek słynna Bondi świeci pustkami





















Bondi jest chyba najsłynniejszą plażą w Australii, jest swego rodzaju ikoną kultury plażowej. Latem podobno okupują ją takie tłumy, że nie da się szpilki wetknąć, co trudno mi sobie wyobrazić, bo teraz było tylko trochę wytrwałych surferów. Cóż, tego dnia pogoda zdecydowanie ich nie rozpieszczała.



Bondi Icebergs - jeden z najstarszych klubów pływackich świata



Fish&Chips z widokiem na ocean
Z Bondi do Coogee prowadzi nadmorska ścieżka - kilka kilometrów wzdłuż wyrzeźbionych przez fale oceanu formacji skalnych nagrodzonych solidną porcją fish&chips u kresu wędrówki. Z klifów można popatrzeć na surferów łapiących fale, mija się kolejne wcinające się w zatoki plaże, a każda ma swój niepowtarzalny klimat. Jeśli ktoś kocha słońce, szum morza i chilloutowe surferskie klimaty, to Sydney może mu to wszystko zaoferować! Let's ride the waves, yeah!












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...