|
Żółwie na Piazza Mattei |
Po raz kolejny nie wrzuciłam euro-centa do fontanny di Trevi
(ani przez prawe ani przez lewe ramię), ale jakimś cudem znów wracam do Rzymu.
Cieszę się z tej podróży niesłychanie. Z tej okazji podzielę się z Wami kilkoma powodami, dla których kocham Wieczne Miasto.
|
Koloseum onieśmiela rozmachem i pozwala puścić wodze fantazji. |
- Powietrze przesiąknięte historią. Na terenie całego
miasta rozsiane są milczące fragmenty antycznych kolumn i świątyń, które kryją
w sobie zaklęte historie minionych wieków. Z wylegującymi się na nich kotami są
one tak nierozerwalnym elementem krajobrazu miasta, jak czerwone autobusy w przypadku
Londynu czy też przechodnie z bagietkami w Paryżu.
|
Gra światła i cienia na murach kamienic - czy stąd Caravaggio czerpał inspirację? |
- La dolce vita. Widać, że Rzymianie lubią i potrafią
cieszyć się drobnymi przyjemnościami, i tego podejścia do życia nie zmienia
nawet szalejący kryzys ekonomiczny. Zawsze uważałam, że jest to nie tylko
przydatna w życiu umiejętność, ale wręcz prawdziwa sztuka, którą każdy powinien
posiąść aby uprzyjemnić sobie tymczasowy pobyt na tym ziemskim padole.
|
Zniewalająca słodycz pękających od dojrzałości fig. |
|
Tutaj nawet marmur kryje w sobie bogaty świat emocji. |
- Filozofia smaku! Wolę nie poruszać tak delikatnego tematu, jak sztuka kulinarna, który
Włosi traktują przecież śmiertelnie poważne. Wystarczy stwierdzić, że większość
wyznaje zasadę, że żyje się po to aby jeść, a nie je, aby żyć. Uwielbiam nie
tylko jeść carbonarę, cacio e pepe, karczochy i inne rzymskie specjały, ale
uczestniczyć też w niekończących się dyskusjach na temat jedynego słusznego
przepisu na nie, które nierzadko przeradzają się w zażarte spory godne
posiedzeń parlamentarnych.
|
Czy to jest carbonara doskonała? |
|
Zatybrze jest magiczne też w strugach deszczu. |
- Passeggiate i gelati. Zazwyczaj pretekstem do
spotkania ze znajomymi było dla mnie wyjście na piwo. W Rzymie częściej
zdarzało mi się wyjść na lody i przechadzkę po uliczkach brukowanych tzw.
„sanpietrini”. Niewiele jest w życiu czynności tak przyjemnych jak spacerowanie
wśród dzieł projektu Berniniego lub Borrominiego trzymając w dłoni wafelek z
piętrzącą się na nim piramidalną kompozycją lodowej doskonałości. Muszę dodać,
że za każdym razem nim udało mi się dokonać wyboru smaku lodów, byłam bliska
apopleksji na widok szerokiej, lśniącej gabloty pełnej niezliczonych smaków do
wyboru, wszystkich niewątpliwie przepysznych - idealnie kremowych lub
owocowo-orzeźwiających.
|
Lody u Giolitti to przyjemność, której nie można sobie w Rzymie odmówić. |
|
Zaułki Trastevere |
- Espresso w barze wypijane na szybko przy każdej okazji. Jest to przy tym doświadczenie dla wszystkich zmysłów – zapach kawy unoszący się w pobliżu barów obecnych na każdym kroku, tak charakterystyczny dźwięk brzdąkających spodków i filiżanek (zazwyczaj już na lotnisku jest dla mnie pierwszym sygnałem, że jestem w Italii). Następnie widok spowitej cremą smolistej małej czarnej na dnie filiżanki spoczywającej na długim kamiennym kontuarze. Na koniec intensywny smak wybudzający z odrętwienia leniwego rzymskiego popołudnia.
|
Kocur wśród starożytnych ruin na Largo di Torre Argentina |
|
Tym widokiem rozpoczynałam rzymskie dni. |
- Nocne posiedzenia na schodkach fontanny na piazza di S.
Maria in Trastevere z butelką Peroni z pobliskiego baru San Calisto. Uwielbiam
to miejsce późną nocą, gdy już rozpierzchną się wieczorne tłumy i zaczynają się
schodzić przedziwne osobistości: a to Wielki Mag, a to chińska hermafrodyta
grająca na orientalnej mandolinie. Raz nawet byłam świadkiem nocnej zbiorowej
kąpieli w tejże fontannie (pływakom daleko było do Anity Ekberg)!
|
Po brukowanych "sanpietrini" zaułkach można snuć się godzinami. |
- Na wieczór zaś, uwielbiam trochę alternatywne klimaty centri
sociali, Circolo degli Artisti, miejsc, gdzie panuje swobodna, pozytywna atmosfera i gdzie można się miło zabawić przy
dźwiękach granej na żywo muzyki.
|
Rozłożyste parasole pinii w Villa Ada, nie wiem czemu, ale sceneria tego parku zawsze kojarzy mi się z Jurrasic Park:) |
- Wyczuwalny latem intensywny zapach rozgrzanego od
słońca bruku i żywicy z pięknych, przypominających parasole pinii. Spacerując
ulicami czasem przebija go kuszący aromat z garnków, który przez uchylone okna
wydostaje się z mieszkań na ulice. Sprawia, że wręcz ślinka mi cieknie na myśl
o makaronie, innym razem, wnioskując po aromacie na obiad szykuje się bistecca lub jakaś
rybka.
- Niezwykle intensywny, klarowny błękit nieba i duuużo słońca przez cały
rok, które pozwoliło mi na zrobienie tych ślicznych zdjęć.
- Pisałam już o kamieniach, które kryją w sobie historie.
Wśród tych kamieni żyją jednak ludzie, którzy chętnie dzielą się z całym
światem tym, co im w duszy gra. Na ulicach poprzez gesty, mimikę, udziela nam
się tak bogaty świat emocji – od złości, przez pogardę po rozbawienie, miłość.
Ludzie się śmieją, dużo krzyczą, kłócą, dyskutują, zakochane pary się płomiennie całują lub siedzą splecione w uścisku…
świat tak inny od tego, w którym obecnie żyję, gdzie emocje są zarezerwowane
dla sfery prywatnej, przez co odnosi się wrażenie jakby były tu czymś nieobecnym, zakazanym.
|
Ciekawe ile z tych par jeszcze jest razem? |
|
Boski Caravaggio |
Odwiedzając Rzym w sierpniu, gdy ma miejsce exodus mieszkańców i
jednoczesny najazd dzikich hord turystów, wiem, że czasem moje uwielbienie dla
tego miasta bywa wystawione na próbę. Chyba wydrukuję sobie to, co przed chwilą
napisałam i będę ze sobą nosić tę listę, aby na nią zerknąć w chwilach
zwątpienia;) Żartuję, uwielbiam Rzym nawet w sierpniu. Jest to dla mnie miasto,
do którego mogę zawsze wracać.
|
Kopuła Michała Anioła o zachodzie słońca rzuca cień na wody Tybru. |
|
Żeby nie było zbyt mainstreamowo, można przejechać się do EUR i zobaczyć Kwadratowe Koloseum. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz