środa, 30 lipca 2014

Paryski tygiel

Paryski street art - na górze mozaika Invadera,
artysty inspirującego się grafiką gier komputerowych
Zastanawiam się jakie słowa najlepiej opisują Paryż. Większość ludzi zanim pierwszy raz dotrze do miasta świateł ma już przed oczami pewną gotową projekcję, wie dokładnie jak powinien on wyglądać. Przecież każdy widział ulice, bulwary i place Paryża na nieskończonej liczbie ilustracji, filmów, pocztówek, plakatów, obrazów. W gwałtownym zderzeniu z rzeczywistością ten wyidealizowany obraz szybko jednak spływa cuchnącym rynsztokiem, cóż, c’est la vie! Nie raz słyszę, że Paryż kogoś rozczarował – że brudny, niebezpieczny, zatłoczony, drogi. 

Jasne, to wszystko prawda. Szczególnie przyjeżdżając ze sterylnego Dubaju, powszechny bród i smród to pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy (i w nozdrza).  Z tego, co mówią francuscy znajomi, bezpiecznie też nie jest i w niektóre dzielnice strach jest zapuszczać się po zmierzchu. Wszędzie, a zwłaszcza w metrze widać bezdomnych, żebraków, narkomanów i różnych dziwacznych wykolejeńców. No i na koniec zatłoczony – absolutnie się zagadzam, gdzie nie spojrzeć, wszędzie korki, roi się też wszędzie od turystycznej stonki. Jakby tego wszystkiego było mało, to dodam, że nawet krótki pobyt w tym mieście sprawi, że będziemy mieć lżej w portfelu. Mimo to, postaram się stanąć w obronie Paryża, któremu dałam się oczarować po raz kolejny.


Sprzedawca miniaturek wieży Eiffla pod Luwrem, 1€! 1€!
Wydaje mi się, że podstawowym błędem i bezpośrednią przyczyną wszelkich rozczarowań są te chybione wyobrażenia i źle zdefiniowane oczekiwania. Zamiast szukać wytwornego, romantycznego oblicza, otwórzmy oczy na to, co Paryż ma do zaoferowania w rzeczywistości i na co większość odwiedzających wydaje mi się pozostawać ślepa. Przede wszystkim jest to niezwykła wielokulturowość. Dużo mówi się o tym, że Francuzi nie radzą sobie z postępującą falą imigracji. Spójrzmy prawdzie w oczy – jest to proces nie do powstrzymania i wynika nie tylko z wciąż rosnącej liczby przyjezdnych z byłych kolonii, ale też z trendów demograficznych, co widać gołym okiem na ulicach. Zamiast więc biadolić nad tą sytuacją, dlaczego by nie spojrzeć na pozytywny wkład napływu różnych kultur we współtworzenie współczesnego charakteru miasta?


Plażowanie nad Sekwaną

Imigranci w Paryżu to nie tylko problemy społeczne. W ogromnej mierze tworzą oni wibrującego ducha tego miasta. Paryż ma w sobie kolory i magię krajów Maghrebu, dziką ekspresję i radość życia właściwą krajom Afryki Zachodniej. To istny tygiel kulturowy, przy czym każda mniejszość etniczna dorzuca do niego swoje trzy grosze tworząc miejsce wielobarwne, niepowtarzalne i pulsujące życiem. Znakiem tego jest choćby fakt, że chyba każdy prawdziwy Paryżanin wie, że najlepszego falafela można zjeść w L’as du Fallafel i w miejsce to przyciąga kolejki zdecydowanie dłuższe niż jakiekolwiek crepes. Polecam więc zobaczyć, pół szlanki pełnej (lub kieliszka wina), zanurzyć się w tym nieskończonym bogactwie kulturowym Paryża i czerpać z niego pełnymi garściami, wybrać się do fascynującej żydowskiej dzielnicy Le Marais, chinatown w Belleville (obecnie dosyć hipsterskiej dzielnicy ze świetnym street artem) lub do wielokulturowej dzielnicy XVIII, zamiast podążać jedynie utartymi szlakami w próbie wskrzeszenia nadszarpniętego zderzeniem z rzeczywistością snu o Paryżu.

źródło: www.tripadvisor.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...