Po minięciu Placa de Catalunya udałam się na Passeig de Gracia. Raj dla zakupoholików - szeroki
bulwar pełen sklepów światowych marek. Ulica ta ma jednak do zaoferowania dużo
więcej niż shopping, tutaj należy się wybrać poszukując Barcelony Gaudiego. W
niedużej odległości od siebie znajdują się dwie kamienice jego projektu – Casa
Battló i nieco dalej, La Pedrera. Sama nie wiem, która bardziej przypadła mi do
gustu. Casa Battló w tonach fioletu i błękitu, z fikuśnymi balkonikami w formie
masek przywołuje na myśl czas zabawy i karnawału. Biała, oniryczna La Pedrera z
ondulowaną fasadą jest monumentalna i dostojna.
Casa Battlo
Casa Mila, czyli La Pedrera
Odbijając w prawo, idąc
przez dłuższy czas nie zmieniając kursu trafimy na najbardziej znane dzieło
Gaudiego – kościół Sagrada Familia. Jako, że jest on w nieprzerwanej budowie
już od 133 lat, najprawdopodobniej najpierw zobaczymy zawieszone nad iglicami dźwigi,
które już na dobre wpisały się w krajobraz Barcelony. Sprawiająca wrażenie
usypanej z piasku budowla jest złożonym poematem teologicznym a zarazem
świadectwem geniuszu swojego twórcy. Gorliwie wierzący Gaudi pragnął nakłonić
swymi dziełami do poszukiwania Boga, a Sagrada Familia jest tego najpełniejszym
wyrazem. Zarówno koronkowo zdobiona fasada Narodzenia Pańskiego, jak i surowa,
syntetyczna fasada Męki Pańskiej nawiązująca do katalońskiej sztuki romańskiej,
wciągają złożoną symboliką i zachęcają do rozszyfrowywania znaków i obrazów
zaklętych w kamieniu.
Fasada Narodzenia Pańskiego
Fasada Męki Pańskiej
Wieczorem wybrałam się w
okolicę wzgórza Montjuic na pokaz fontanny tańczącej w rytm odgrywanej muzyki.
Program wielce zróżnicowany – od Rihanny po Vivaldiego, a całe widowisko
przyciągnęło chyba połowę mieszkańców Barcelony. Dopełnieniem spektaklu dźwięk –
światło – woda jest nocna panorama miasta rozciągająca się ze wzgórza.
Magiczna fontanna u podnóża Montjuic
Światło - dźwięk - woda
Kontynuując wędrówkę szlakiem Gaudiego obowiązkowym punktem programu jest Park Güell. Ja dotarłam tam pewnego niedzielnego poranka i zdecydowanie było to najlepsze miejsce na rozpoczęcie dnia. Znów podziwiałam panoramę, tym razem budzącej się do życia Barcelony na tle mieniącego się w promieniach słońca morza. Przedziwne,
organiczne formy zrodzone w wyobraźni katalońskiego architekta tworzyły idealną
kompozycję z otaczającą je śródziemnomorską przyrodą, a chyba najbardziej
rozpoznawalnym elementem parku jest pokryta wielobarwną mozaiką wijąca się
zakolami najdłuższa ławka świata.
Panorama Barcelony z Parku Guell
Najsłynniejsza ławka świata
Resztę
dnia spędziłam spacerując wzdłuż plaży Barceloneta i rozkoszując się ostatnimi
chwilami w Barcelonie. Tu i tam mijali mnie biegacze, na plaży chłopaki grali w
piłkę. To miasto ma w sobie jakąś energię, którą przekazuje mieszkańcom i która
udzieliła się i mi przez te 2 dni. Ta siła witalna i radość z drobnych
przyjemności może przybierać różne formy i przejawiać się w różnych aspektach
życia – choćby w przebieżce wzdłuż brzegu morza, zakupach na La Boqueria czy
jednym z lokalnych targów, niespiesznych spacerach ulicami Barri Gotic albo
długich pogaduszkach przy dobrym jedzeniu i butelce wina. Na zakończenie
piosenka w takich pozytywnych klimatach, mam nadzieję, że wywoła na waszych
twarzach uśmiech. Me gustan los aviones, me gusta Barcelona!:)
Senny plac przed kościołem Sant Miquel
Rzeźba "Homenatge a la Barceloneta" Rebeki Horn przedstawiająca ustawione jeden na drugim chiringuitos, niegdyś obecne tu stragany z owocami morza
Ładnie pokazałaś Barcelonę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKris